Basia:

 

Witam was serdecznie! Dzisiaj będziemy rozmawiali o tym, w jaki sposób wykorzystać faktycznie kanał YouTube do budowania biznesu. Jest ze mną…

 

Adrian:

 

…Adrian Gorzycki. Dzień dobry! 

 

Basia:

 

Dzień dobry Adrian! 

 

Adrian jest osobą, która od bardzo wielu lat (niektórym się może wydawać, że wielu, niektórym, że niewielu), bo od niespełna trzech lat prowadzi kanał na YouTubie, który jest bardzo szybko rozwijającym się kanałem - z dziesiątkami tysięcy przedsiębiorców, którzy go obserwują. I mam takie poczucie, że bardzo często słyszę od przedsiębiorców, że YouTube jest dla młodych, że to jest kanał, gdzie są osoby mające po kilkanaście lat. Tak dla biznesu, to może niekoniecznie. A ty ten paradygmat razem z Bartkiem, z którym założyłeś kanał, złamałeś. I pokazujesz, że w bardzo szybkim czasie jednak można mieć bardzo mięsiste treści, które powodują, że ludzie przychodzą i faktycznie chcą to oglądać. Dlaczego w ogóle zdecydowałeś się na samym początku na budowanie tego kanału i co, twoim zdaniem, było takim kluczem - tak jak byś taką jedną rzecz miał powiedzieć - to była kluczem do tego, że ten kanał zaczął się tak bardzo szybko rozwijać?

 

Adrian:

 

Przede wszystkim to dziękuję bardzo za miłe słowa i zaproszenie do twojego programu, który od samego początku, jak tylko go uruchomiłaś, to od razu praktycznie wszystkie odcinki są przesłuchane. 

 

Natomiast to, co spowodowało, że wybieraliśmy kanał YouTube, to jest... i to, że on tak szybko rośnie, to to są jakby… poprosiłaś o jeden element, a ja powiem o dwóch. Pierwszy to jest taki, że w mojej ocenie video marketing to jest takie narzędzie, które pozwala nam przekazać jak największą ilość informacji widzom po drugiej stronie. Bo pokazujemy naszą mimikę, głos, w jaki sposób mówimy, jakie mamy gesty - dzięki czemu osoba po drugiej stronie może dużo szybciej tak naprawdę ocenić, czy może nam zaufać, czy też nie, czy chce skorzystać, czy mówimy szczerze. Więc to jest po prostu największa paleta informacji, którą przekazujemy, chociażby w porównaniu np. do blogów, które oczywiście cały czas są bardzo mocne i również są bardzo silnym narzędziem content marketingowym. Natomiast, siłą rzeczy, blog nie przekaże aż tylu po prostu wartościowych informacji o nas samych potencjalnym klientom, którzy póki co są widzami lub słuchaczami. Natomiast element, który sprawił, że nasz kanał rośnie dość szybko, wynika z tego, że wydaje mi się, że przede wszystkim po prostu - to jest być może bardzo trywialne, ale dla niektórych ludzi to może być i tak odkrycie Ameryki - że ten kanał bardzo precyzyjnie adresuje po prostu potrzeby naszej widowni. Przedsiębiorcy to są ludzie, którzy szukają aktywnie wiedzy w internecie. I często ta wiedza płynie po prostu od innych przedsiębiorców, którzy są np. na troszeczkę wyższym poziomie albo robią coś w inny sposób. Więc wydaje mi się, że przez to, że te treści są bardzo precyzyjne, oraz że zapraszamy przedsiębiorców dość mocno, jakby to powiedzieć, wyselekcjonowanych, czyli takich, którzy już faktycznie mają jakieś doświadczenia za sobą i mogą się czymś podzielić - to to powoduje, że ta widownia nam stopniowo rośnie. I w tej chwili tych subskrybentów mamy już powyżej 60 tysięcy, więc jesteśmy całkiem zadowoleni z tego wyniku.

 

Basia:

 

Tutaj powiedziałeś jedną bardzo ważną rzecz - bo porównałeś w pewnym momencie YouTube do bloga, gdzie że blogi nadal są ważne i OK. Ale tutaj faktycznie ja popatrzę na to z perspektywy jakby tego, jak porusza się konsument i jak on poszukuje danych produktów, usług czy rozwiązań. I faktycznie YouTube dla mnie osobiście jest też…. zupełnie inaczej zaczęłam o tym myśleć - drugą największą wyszukiwarką. Bo cokolwiek wpisujemy w Google’a, to blogi dlatego się rozwijały szybko, że to były unikalne treści, które powodowały, że poprzez wyszukanie osoby były w stanie znaleźć daną stronę i w ten sposób pójść dalej to co do danej marki. I faktycznie jak popatrzymy sobie na firmę i na przedsiębiorców to coraz więcej firm ma również blogi. Można powiedzieć, że ta fala tych przedsiębiorców za tymi blogami ruszyła bardzo późno - tak jak ja patrzę na ten rynek w Polsce. Natomiast patrząc na YouTube, który, w 100% zgadzam się z tobą, pod kątem wideo... bo ja myślę sobie z perspektywy sprzedaży jeden na jeden, że ludzie ufają ludziom. I tutaj faktycznie podczas wideo osoba ma możliwość poznania drugiej osoby. Wiemy, że też masz całą historię ogromnych wyników dla firm, którym przeniosłeś - właśnie dzięki temu, że pojawili się u ciebie na YouTubie - od osób, które pozyskały finansowanie np. pod inwestycje, po osoby, które bardzo dynamicznie zaczęły pozyskiwać klientów dzięki temu, że pokazały się i zbudowały pozycję eksperta, występując u ciebie. Natomiast z punktu widzenia jakby wyszukiwarki... bo chcę tego dotknąć. Dla mnie takim dużym “aha” momentem było zrozumienie, czym dokładnie różni się właśnie YouTube pod kątem bycia wyszukiwarką, bo tak jak Facebook Instagram czy tego typu kanały mediów społecznościowych, one bardziej są takimi kanałami, w których jak chcesz reklamą dotrzeć, to robisz reklamę, reklama się wyświetla, a ty docierasz do klientów, którzy już czegoś szukają. Już są świadomi pewnych mechanizmów, które chcą poznać i mogą na ciebie trafić, mogą trafić na wideo, które masz u siebie na kanale. I powiedz mi, jaką ty głównie różnicę widzisz w stosunku do YouTube'a, w porównaniu właśnie do tej pracy, którą wykonują np. przedsiębiorcy? Bo chodzi mi tutaj stricte o aspekt biznesowy na YouTube w stosunku do pozostałych kanałów mediów społecznościowych. 

 

Adrian:

 

Podstawowa różnica jest... czasami jest tak, że słyszę od niektórych ludzi że: “No tak, ale wideo można też wstawić na Facebooka”. Oczywiście, że można. Tylko potem badania pokazują, takie całkiem świeże, które ostatnio czytałem, że średni czas oglądania materiałów na YouTubie przez użytkowników to jest, jak dobrze pamiętam, około chyba minuty i 27 sekund, to się może troszeczkę różnić, to było ok. minuty i 20 sekund. Na Facebooku to było niecałe 5 sekund. I oczywiście to jakby od razu nie oznacza, że mamy teraz Facebooka przekreślać i w ogóle się tym nie zajmować. Tylko że jeżeli chcemy rozwijać naszą komunikację wideo, to przede wszystkim powinniśmy postawić na YouTube'a, a przy okazji na Facebooka. Taka jest moja ocena na ten moment. 

 

To też wynika z tego, że jakby YouTube on nie ma aż tylu rozpraszaczy, które ma Facebook. W momencie jak wchodzimy na Facebooka to nie wiem, czy widzowie też tak mają, ale nawet jeżeli mi się zdarzy nie wejść przez cały dzień albo przez dwa dni to już w ogóle, to widzę, że tam tych powiadomień na globusiku to tam już jest ich kilkadziesiąt, wiadomości jest 20 albo 30. I ja po prostu wchodząc, to mam aż taki taki skurcz w klatce piersiowej i sobie myślę: “Boże, ile bodźców, ile informacji do przerobienia. Zanim się w ogóle człowiek przez to przekopie, to potem jeszcze jest właśnie ten cały wall, wszystkie reklamy, które się pojawiają, różnego rodzaju powiadomienia, które nas atakują po to, żebyśmy jak najdłużej na tym Facebooku byli. A jednak YouTube - on powoduje, że, wydaje mi z mojej perspektywy, że on jest... że nasza uwaga jest dużo bardziej skupiona na tym konkretnym materiale, po który przyszliśmy. Oczywiście, jakby po prawej stronie (przynajmniej na moment nagrywania materiału - po prawej stronie są te wszystkie filmy proponowane), ponieważ w interesie YouTube jest to, żebyśmy byli również jak najdłużej na platformie, bo dzięki temu zobaczymy, wyświetli nam się większa ilość reklam, dzięki czemu YouTube więcej zarobi. Wszyscy są powiedzmy szczęśliwi. Natomiast ludzie na YouTubie są dużo bardziej skupieni i ich uwaga jest dużo bardziej zaangażowana. Plus to, że jednak na Facebooku materiały troszeczkę bardziej odkrywamy, a na YouTubie ich trochę bardziej wyszukujemy. Oczywiście tutaj i tutaj te proporcje są różne, bo tak jak wspomniałem, na YouTubie oprócz tego, że materiały wyszukujemy, to również są tam materiały proponowane. Ale jednak przede wszystkim wyszukujemy. A na Facebooku to jednak materiały odkrywamy i ewentualnie reklamą płatną ktoś może powiedzmy nam wyskoczyć, że coś tam nam, powiedzmy, pokazuje. Mi się to nie zdarza, nie wiem, jak widzom czy słuchaczom - ale mi się nie zdarza wejść na Facebooka i spróbować coś wpisać w wyszukiwarkę. To jest dla mnie takie wręcz nienaturalne. Taki proces raczej robię w Google albo w YouTubie - gdzie dla tych, którzy nie wiedzą, YouTube należy do Google. To jest ta sama rodzina - Google jest właścicielem YouTube'a, więc w momencie kiedy jesteśmy też widoczne na YouTubie i ktoś wpisuje pewne zapytanie w Google’a, to jest bardzo duża szansa, że ten nasz konkretny film również pojawi się w wyszukiwarce Google, dzięki czemu jesteśmy obecni w dwóch największych wyszukiwarkach na świecie. To jest dla mnie… ciężko mi znaleźć chyba większy argument przemawiający za tym, żeby YouTubem się zainteresować, biorąc pod uwagę, że w Polsce to jest ponad 20 milionów ludzi, na świecie ponad 2 miliardy. I w mojej ocenie YouTube, jeżeli chodzi przynajmniej o biznes, YouTube jest na tym etapie rozwoju na którym np. dla fanów sportów walki - UFC było, kiedy robiło czwartą, piątą czy dziesiątą edycję. To jest mniej więcej, w mojej ocenie, cały czas ten sam poziom, ponieważ jak zrobimy sobie eksperyment myślowy, zadamy sobie pytanie: “Ile firm ma stronę internetową?”. To umówmy się, prawdopodobnie, nie chcę powiedzieć, że wszystkie, ale zdecydowana większość. Fanpage na Facebooku? Również bardzo dużo. Kanał na YouTube? Będąc optymistą, wyspanym i w dobrym humorze dzisiaj - powiedziałbym, że mniej niż 5%. kiedy byłbym niewyspany, to powiedziałbym, że mniej niż 2% albo mniej niż 1%. 

 

To wynika z tego, że po prostu dla niektórych firm bariera wejścia jest w pewien sposób troszeczkę wyższa, bo jednak trzeba zrobić wideo. Ale z drugiej strony, kiedy się to zrozumie, jak to zrobić - a stosunkowo prosto można to zrobić - to potem to już jakby idzie po prostu z górki.

 

Basia:

 

Jest jeszcze jedna rzecz, którą bym dodała tego - co dla mnie było takim wielkim “aha” momentem, kiedy ja rozpoczynałam właśnie kanał na YouTube. Wszystkie aspekty dodatkowe, o których powiedziałeś, też są bardzo fajne, ale dodam tę jedną rzecz, która dla mnie była takim wielkim “aha” momentem, szczególnie dla ludzi, którzy już produkują content, czyli już produkują pewne treści, np. w innych kanałach - to że w tych innych kanałach zazwyczaj te treści są i znikają. Może są gdzieś tam na wallu (czy tam na tej ścianie), ale jego nikt nie pamięta, nikt nie wyszukuje. Czyli cały czas tak naprawdę od nowa trzeba ten content produkować. A to, co jest fenomenalne właśnie na YouTubie, to to, że jak wpuszczasz ten filmik, to on po prostu długo, długo dla ciebie cały czas pracuje. 

 

I tutaj chcę poruszyć jedną kwestię - bo powiedziałeś, że tych ludzi jest 20 milionów w Polsce. A ludzie właśnie - to, co powiedziałam wcześniej, pytając ciebie - czy są tam faktycznie ludzie, którzy są starsi, którzy są bardziej biznesowi? No to 20 milionów, to połowa naszego społeczeństwa praktycznie. Więc jak obserwujesz sobie te różne statystyki, ja wiem, że współpracujesz z różnymi firmami, też pomagasz im rozwijać ich kanały YouTubowe (i za chwilę do tego przejdziemy), to powiedz mi, jaką właśnie ty strukturę wiekową widzisz i na ile Twoim zdaniem to taki paradygmat myślenia o YouTubie, że tak jednak są młodzi ludzie to jest tylko ...., czyli takie coś, co już dawno odeszło do lamusa i to było tylko początek tego kanału?

 

Adrian:

 

To jest ogromny mit, który zresztą widać w badaniach, które robi YouTube i je udostępnia w swoim centrum prasowym, gdzie jest pokazane, że najliczniejszą grupą wiekową w Polsce są ludzie między 25 a 44 rokiem życia, czyli ludzie o dużej sile nabywczej, ludzie aktywni zawodowo, ludzie, którzy, siłą rzeczy, kupują raczej troszeczkę droższe produkty aniżeli na przykład właśnie dzieci czy młodzież. Więc sama ta jedna informacja powoduje, że jeżeli ktoś, widząc to, nadal jest przekonany, że na YouTubie są wciąż dzieci, to proponuję zrobić sobie jakiś kurs online ze statystyki i analizy danych po prostu żeby wyciągnąć właściwy wniosek. Natomiast tak to faktycznie właśnie wygląda, że po 25. roku życia to jest dominująca grupa. Jeżeli chodzi na przykład o strukturę wiekową naszego kanału, to u nas mniej niż 5% to są ludzie między 18. a 24. rokiem życia. Większość jest całkowicie powyżej tego, co powoduje, że jeżeli połączymy te wszystkie informacje, które mówiłem wcześniej, że jest taka struktura wiekowa + biznesu na YouTubie jest wciąż bardzo mało + że za pomocą filmu możemy przekazać ogromną ilość informacji, szybko zbudować więź, zaufanie - to pytanie, które mam do przedsiębiorcy: na co jeszcze czekasz?

Basia:

 

No właśnie. I tutaj chciałam przejść do tego, jakie firmy mogą faktycznie dobrze tego YouTube’a wykorzystać, bo widać, że to jest duża część naszego społeczeństwa - połowa naszego społeczeństwa, osoby w starszym wieku, nie tylko bardzo młode, które są główną siłą nabywczą właśnie na różne produkty i usługi, które wydają więcej pieniędzy i dla wielu biznesów to jest ich klient faktycznie. Natomiast ja przynajmniej ze swojego doświadczenia często spotykam się z przedsiębiorcami, którzy mówią: no dobra, bo to są takie dwa aspekty, które trzeba zaadresować. Po pierwsze, o czym ja mam to wideo nagrywać? Bo tutaj pewnie padnie: “No dobra, Adrian, ale ty masz wywiady z przedsiębiorcami w różnych branżach…”

 

Adrian:

To ty masz ułatwione zadanie.

 

Basia:

…to ty masz ułatwione zadania, tak, pach. A co jeżeli ja na przykład jestem, nie wiem, albo prawnikiem, albo robię jakiś biznes technologiczny, albo robię bardzo specyficzną usługę w bardzo wąskiej niszy, gdzie to jest bardzo, nazwijmy to, dla tego przedsiębiorcy, mała część tych osób, które znajduje się na tym YouTubie, czy jest w ogóle dla mnie sens robienia takiego kanału, biorąc pod uwagę wysiłek, który muszę włożyć w to, żeby ten kanał w ogóle funkcjonował? I czy Twoim zdaniem to faktycznie jest tak, że wszystkie branże mogą z tego korzystać czy tylko niektóre? Jaki jest twój punkt widzenia, jeżeli chodzi o to?

 

Adrian:

 

Można do tego podejść na dwa sposoby. Kiedy zastosujemy pierwszy, to w pewnym momencie zrozumiemy, że i tak byliśmy w błędzie, więc przejdziemy do drugiego. To mniej więcej wygląda w ten sposób, że jeżeli mamy jakąś taką bardzo wyspecjalizowaną, niszową branżę, to możemy sobie przyjąć, że hmm, o czym mogę nagrywać odcinki? To jest kilka pomysłów. Po pierwsze, zadajemy sobie pytanie i wypiszmy, jakie pytania najczęściej zadają nam klienci. To jest pierwszy obszar. Drugi: jakie mity i stereotypy są w naszej branży, które często powstrzymują naszych klientów przed tym, żeby w ogóle się z nami skontaktować czy żeby skorzystać z naszych usług? I mając, chociażby już te dwa elementy, wypisujemy sobie, powiedzmy, pomysły na - przyjmijmy - 15 czy 20 odcinków. Kolejnym obszarem - cudownym, niezagospodarowanym, po prostu mogącym generować naprawdę ogrom, jeżeli się do tego dobrze podejdzie - jest nagranie wideoreferencji z naszymi klientami. I teraz jakby, do tych wideoreferencji przyjdę za chwilę, ale mając te trzy elementy, możemy sobie, powiedzmy, nagrać 20-30 odcinków i, powiedzmy, ktoś myśli sobie: “Dobra, nagram te 30 odcinków, ale na więcej nie będę miał pomysłu”. No i tutaj właśnie jest moment, w którym po jakimś czasie dojdziecie do tego, że byliście w błędzie, ponieważ kiedy zaczynamy coś robić - czy to jest kanał na YouTubie, czy cokolwiek innego - to takim powiedzmy dobrym przykładem jest to, że wyobraźcie sobie, że chcecie kupić, powiedzmy sobie, czerwone Seicento. Czerwone, bo szybsze, wiadomo. No i terazteraz kiedy postanowicie już wewnętrznie, że chcecie to Seicento kupić, to nagle zaczynacie widzieć dookoła siebie wszędzie te czerwone samochody. To jest zjawisko, które się nazywa primingiem, gdzie nasz mózg wyłapuje z najbliższego otoczenia to, co jest dla nas, powiedzmy, w tej chwili ważne, w co jesteśmy zaangażowani. 

Ja na przykład, kiedy jakiś czas temu zostałem szczęśliwym właścicielem razem z moją narzeczoną pieska rasy shih tzu o imieniu Simba, nagle widzę, że wszyscy mają psy. Po prostu. Drugi, jakby mniej przyjemny aspekt tego - to wszędzie widzę psie kupy teraz. Więc jakby to tak w kwestii primingu

 

I teraz w momencie, kiedy rozwijamy kanał YouTube, i mamy nagranych tych 30 odcinków, to zaczniemy się w pewnym momencie łapać na czymś takim w trakcie takiego codziennego dnia pracy, kontaktu z klientem, że: hej, może jeszcze nagrałbym o tym? A może jeszcze o tym? A o tym nie pomyślałem. I nagle ta lista będzie pączkowała. To się dzieje praktycznie zawsze i nawet najbardziej uparci ludzie, których spotkaliśmy, którzy mówią, że “nie, mam pomysł tylko na kilka odcinków”, kiedy już w to wejdą i zobaczą, że nagle w sposób automatyczny zaczynają się pojawiać pierwsi klienci z YouTube'a, to to wkręca. To w pewien sposób uzależnia. To jest takie naprawdę bardzo przyjemne, bo każdy kolejny film to jest de facto wirtualny handlowiec, który dla nas pracuje i w pewnym momencie właśnie przechodzimy do strategii numer 2, gdzie stwierdzamy: “Dobra, nie zakładamy górnego limitu, po prostu jedziemy z tematem i zobaczymy, dokąd nas to zaprowadzi.

 

I teraz - wspomniałem wcześniej o wideoreferencjach. I dlaczego to jest złoto? Wynika to z tego, że, po pierwsze, wciąż niewiele firm - w mojej ocenie - zbiera referencje tekstowe, a nawet ci, którzy je zbierają, to zderzają się często z jedną, bardzo taką specyficzną sytuacją, czyli: “Słuchaj, to ty referencje sobie napisz, a ja ci je podpiszę”. Prawdopodobnie każdy, kto zbierał referencje, przynajmniej raz taką sytuację spotkał. I to też powoduje, że w głowach niektórych ludzi referencje tekstowe mogą być nie do końca wiarygodne. A w momencie kiedy nagrywamy referencje wideo, to to jest w pewien sposób niepodrabialne. I teraz, żeby było jasne, nie chodzi o to, żeby w tych referencjach mówić o tym, że, prosić klienta, żeby powiedział, że jesteśmy tacy super i w ogóle, tylko żeby to było bardziej na zasadzie interakcji. Jeżeli mamy możliwość klienta zaproszenia powiedzmy do naszego biura, gdzie nagrywany, to w porządku. Jeżeli nie, to można nagrywać stacjonarne. Jeżeli nie mamy takiej możliwości, bo np. klient mieszka drugiej części Polski, to wtedy np. tak jak my używamy waszego genialnego produktu - zrobię wam tutaj product placement (przepraszam, ale jestem zachwycony jego funkcjonalnością) - czyli można użyć np. programu Evenea Live, gdzie łączymy się z daną konkretną osobą, klikamy przycisk “nagrywaj” i cała sesja się nagrywa. I wtedy tę rozmowę prowadzimy w taki sposób, że np. pytamy się: “Drogi kliencie, jak pamiętasz początki naszej rozmowy? Co cię w tym czasie zaskoczyło? Czy był jakiś taki trudny moment, gdzie chciałeś zrezygnować ze współpracy, ale jednak zostałeś, a jeżeli zostałeś - no bo rozmawiamy - to dlaczego tak się stało?”. I nagle możemy za pomocą tej wideoreferencji, zamiast takiego, przepraszam za dosadność, takiego tępego chwalenia nas przez klienta, możemy zrobić fajne story, pokazujące, jak w ogóle ta relacja z tym klientem powstała, jak się rozwijała i na jakim jest etapie obecnie. I w momencie kiedy np. takie coś robimy zdalnie - do czego też zresztą zachęcam, bo z mojej perspektywy nie ma sensu tracić czasu klienta na to żeby on przyjeżdżał specjalnie fizycznie do biura i żeby to nagrywać właśnie u nas - jak nagrywamy takie coś zdalnie i nagle powiedzmy zagregujemy to sobie w jakąś tam liczbę tych odcinków, na powiedzmy 3, 5, 10, 15, to zadajemy sobie pytanie - ilu z naszych konkurentów ma wideoreferencje swoich klientów? To jest po prostu wciąż taki niezagospodarowany obszar, że to jest aż po prostu kosmos. 

 

I w momencie kiedy właśnie mamy te najczęściej zadawane pytania mity i stereotypy oraz np. wideoreferencje od klientów, to tak naprawdę, chociażby te trzy proste obszary (a do innych jest znacznie więcej) już to jest szybszy, proste formaty, one pozwalają nam de facto produkować kolejne odcinki w sposób bardzo regularny, konsekwentny, dzięki czemu odstawiamy naszą konkurencję tak naprawdę o lata świetlne. Bo w momencie gdybyśmy prowadzili tylko bloga i jakaś nasza konkurencja się zorientuje: “hej, on prowadzi bloga i chyba mówi coraz lepiej”, to napisanie merytorycznych 30, 50 czy 100 artykułów jest trochę prostsze aniżeli nagranie wideo. Więc w momencie kiedy wchodzimy w wideo, to też w pewien sposób utrudniamy życie naszej konkurencji.

 

Basia:

 

Próg wejścia jest wyższy. Ale chciałabym właśnie, żebyś podał jakieś przykłady takich branż, z którymi np. już pracowaliście. Jakie to były tematy? Co to były za branże, które zaadaptowały właśnie ten know-how, na którym teraz powiedziałeś, pomimo tego, że na pierwszy rzut oka wydaje się, że hmm, jak? Na przykład weźmy branżę prawniczą. 

 

Adrian:

 

Jeżeli chodzi o branżę prawniczą, to tutaj jest bardzo dobry przykład naszego kolegi i naszego klienta - dwóch różnych osób. Zacznę od naszego kolegi, który zresztą też nam troszeczkę zasugerował właśnie żebyśmy… mi zasugerował, żebyśmy poszli w kierunku internetu i YouTube'a - stąd też m.in. “Przygody Przedsiębiorców”, ale to jest historia na zupełnie inną rozmowę. Tutaj właśnie chodzi o Mikołaja Lecha, który prowadzi kanał na YouTubie o własności intelektualnej, gdzie, jak dobrze pamiętam, on zaczynał już dobrych kilka lat temu. To on na pierwszego klienta czekał kilka miesięcy. Ktoś powie, że długo. OK. Na kolejnego czekał dwa tygodnie. Na następnego tydzień. A potem praktycznie już w ciągu każdego tygodnia automatycznie po prostu pojawiali się kolejni klienci, którzy w wyniku właśnie tych nagromadzonych materiałów - czy to na blogu, czy na podcaście, czy właśnie na YouTubie - po prostu pojawiali się w coraz większej liczbie. I tak naprawdę tam również pomysłów na odcinki nie było końca. I też pod kątem zautomatyzowania tego, żeby to było prostsze, to warto jest sobie przyjąć coś takiego, że jak siadamy przed kamerą, to za jednym zamachem nagrywamy np. dwa, trzy, cztery czy osiem odcinków - w zależności od tego, jakie one są długie, ile mamy energii i tym podobne. 

 

Drugim przykładem, który jest akurat naszym klientem, jest branża odszkodowań, gdzie tam jest taki problem, że przez to, że jak właśnie mówi nasz klient Łukasz - branża odszkodowań w Polsce to jest wciąż troszeczkę Dziki Zachód. Chodzi o to, że w momencie kiedy, powiedzmy, jest wypadek, mężczyzna ginie w wypadku samochodowym, żona jeszcze o tym nie wie i niejednokrotnie dowiaduje się dlatego, że kiedy wraca do pracy z siatkami zakupów itd., ma w głowie, że musi odebrać dzieci, to ci agenci odszkodowawczy, oni już czekają pod jej domem z informacją, że mąż nie żyje i że mogą jej pomóc w uzyskaniu odszkodowania. Umówmy się - w ogóle nie chcesz się dowiedzieć takiej informacji, a na pewno nie tym bardziej nie w taki sposób. No i Łukasz stwierdził, że nie chce walczyć z wiatrakami - bo kiedy się zmieni prawo w tym obszarze, to jeszcze nie wiadomo. Więc stwierdził, że pójdzie w zupełnie innym kierunku aniżeli branża. No i właśnie od pewnego czasu nagrywa materiały dotyczące różnych obszarów odszkodowań - czy to podczas wypadku samochodowego, czy tego, jak nas powiedzmy pogryzie pies - co możemy zrobić, jakie mamy możliwości, dzięki czemu potem klienci, których on już zaczął właśnie dzięki YouTube’owi pozyskiwać, po prostu kiedy szukają informacji w internecie, trafiają na jego film, gdzie on spokojnie tłumaczy, krok po kroku, co należy zrobić. I co też powoduje, że to bardzo mocno wzbudza zaufanie tych widzów oraz potencjalnych klientów, no bo oni mają okazję zapoznać się z jego osobą bez takiego fizycznego kontaktu i tej decyzji: “To co? Kupuje pan czy pan nie kupuje?”.

 

Basia:

 

Bez takiego nachalnego działania.

 

Adrian:

 

Dokładnie tak. Więc jakby tutaj tak naprawdę z mojej perspektywy nie ma za bardzo branży, która nie mogłaby na tym skorzystać. Oczywiście tutaj powiedzmy ktoś, wchodząc w taką ostrą polemikę, mógłby powiedzieć: “No dobrze, a co z takimi branżami, które powiedzmy... nie wiem, branżą zbrojeniową?”. Tutaj podam taki przykład, który jest może trochę hardcore’owy, ale kiedyś byłem świadkiem takiej rozmowy, gdzie właśnie ktoś był na targach zbrojeniowych - muszę to mocno zanimizować, przepraszam - ale ktoś był na targach zbrojeniowych i tam była kwestia tego, czy podpiszą kontrakt na zakup jakichś tam działek bojowych, czy też nie. No i jakby padło podstawowe pytanie: “No dobrze, ale czy moglibyśmy zobaczyć, jak to działa?”. I tam osoba, która była po drugiej stronie, to akurat był, powiedzmy, przedstawiciel sektora zbrojeniowego z Azji - tak to ujmijmy - to mówi: “OK, momencik”. Wziął tam swojego Maca, odpalił odpowiedni plik, obrócił komputer w kierunku właśnie tego rozmówcy, który mi o tym wspominał. Kliknął “play”, no i było pokazane w sposób drastyczny, jak to działko jest używane w pewnych działaniach zbrojnych w Afryce. W szczegóły nie wchodźmy, no ale jakby tutaj chodzi o sam aspekt wideo, że za pomocą wideo - akurat nie na YouTubie, bo oczywiście YouTube na takie coś by nie pozwolił - ale że po prostu za pomocą samego wideo od razu było pokazane, jak ta konkretna maszyna działa. I tam wiem, że kontrakt został podpisany. Ale to są oczywiście jakieś takie hardcorowe przykłady, no bo umówmy się, większość z nas raczej w branży zbrojeniowej nie działa, tylko powiedzmy w takich branżach typowo konsumenckich czy B2B. Więc tak długo jak nasi klienci mają pewnego rodzaju pytania, pewne wątpliwości - co się chyba zdarza raczej w każdej branży - to de facto wszystkie te potrzeby i sytuacje możemy zaadresować.

 

Basia:

 

Dobrze. A powiedz mi, bo tutaj powiedziałeś o jednej bardzo ważnej rzeczy w trakcie mówienia o tym przykładzie z odszkodowaniami, czyli na różne case’y, różne studia przypadków osoba wyszukuje informacje na ten temat i w ten sposób jest w stanie znaleźć to wideo. I to jest to piękno YouTube’a, o którym wcześniej mówiliśmy - czyli że osoby trafiają właśnie na określone zapytania - i w samej wyszukiwarce YouTube, i w ogóle w wyszukiwarce Google’a. To powiedz mi co, patrząc z perspektywy... bo wiem, że to jest bardzo ważny aspekt po prostu, żeby robić ten kanał po to, aby on miał prawo dotrzeć do tych ludzi, do których chcemy dotrzeć - jakie mechanizmy twoim zdaniem powinny być wykorzystywane przez osoby publikujące takiego YouTube'a, czyli to wideo na swoim kanale, żeby docierać faktycznie do tych osób, które chcą znaleźć te rozwiązania, które oni adresują?

Adrian:

 

Tutaj można to podzielić tak naprawdę na trzy obszary. Pierwszy - to są takie działania, powiedzmy, typowo organiczne. Czyli zaprojektowanie odpowiedniej miniaturki, która się rzuca w oczy, dzięki czemu dużo łatwiej się jest przebić w szumie informacyjnym, którego doświadcza praktycznie każdy z nas, szukając czegokolwiek w internecie. Po drugie - aby tytuł z automatu adresował tę faktyczną potrzebę, żeby to nie było coś takiego - bo to się czasami zdarza - że w momencie jeżeli np. mamy branżę odszkodowawczą, no to dobry tytuł mniej więcej brzmiałby w ten sposób: “Pogryzł mnie pies. Co robić?”. Powiedzmy. Zły tytuł by brzmiał: “Skuteczne odszkodowania - pogryzł mnie pies, co robić?”. To jest, być może, drobna różnica - ale w momencie jak ktoś przegląda informacje i nagle pierwsze dwa słowa widzi, które totalnie nie są związane powiedzmy z tym, czego on szuka, to jest duża szansa, że po prostu ten film pominie i przejdzie dalej tym bardziej jeżeli miniaturka nie jest w sposób unikatowa i nie wspiera również tytułu. Trzeci element jest taki, że warto, aby opis filmu, który składa się w tej chwili... mamy tam możliwość wykorzystania około pięciu tysięcy znaków, żeby on był wykorzystany jak najbardziej. Z jednej strony pod kątem tego, o czym jest film, żeby algorytmy mogły to dużo łatwiej zrozumieć, a po drugie, żeby w tym filmie były np. konkretne linki do, powiedzmy, naszej strony internetowej czy do strony lądowania, bądź jakiegoś powiedzmy naszego e-booka, gdzie pewne rzeczy tłumaczymy, bądź szeregu innych elementów, albo nawet być może naszego webinaru, który można robić bardzo prosto, jeżeli się zdobywa doświadczenie właśnie na YouTubie w pracy przed kamerą. Więc wykorzystanie opisu jest również super ważne, żeby trafiać na te osoby, które faktycznie mają tę potrzebę, którą możemy zaspokoić. I czwarty element - żeby również wykorzystać przestrzeń tagów, gdzie za pomocą tagów stawiamy jakby różnego rodzaju słowa kluczowe, które również podpowiadają algorytmowi, o czym jest nasz film. I to jest obszar działań organicznych. 

 

Drugi obszar to jest obszar reklamy płatnej, gdzie jeżeli nie chcemy zdawać się na łaskę algorytmu organicznego, bo np. być może nie mamy takiej lekkości w zastanowieniu się i dobraniu odpowiednich słów kluczowych, to możemy wykorzystać właśnie zestaw reklam płatnych, które się ustawia z panelu reklamowego Google Ads - ponieważ tak jak powiedziałem wcześniej, YouTube należy do Google’a, więc żeby ustawić reklamę na YouTubie, używamy panelu reklamowego Google Ads. No i jakby w tym panelu reklam można właśnie ustawić wiek, lokalizację, płeć, zainteresowania. I w ten sposób pokazywać się potencjalnym klientom, którzy być może kiedyś zostali pogryzieni przez psa, ale na przykład jeszcze nie szukają tej informacji, to być może trafią akurat na naszą reklamę i być może zainteresują się tym, że faktycznie, w sumie stało się to, powiedzmy, trzy tygodnie temu, to nie było nic poważnego, tylko poszarpał mi spodnie i lekko mnie skaleczył. Ale być może, kto wie, udałoby mi się coś z tego tytułu uzyskać. A nawet jeżeli nie o nas samych chodzi, to za pomocą takiej reklamy możemy dotrzeć do osoby, która zna kogoś, kto akurat został pogryziony przez psa, co z automatu powoduje Control+C, Control+V (kopiuj, wklej) - wysyłamy tam tej osobie linka. Więc to jest drugi obszar - reklama płatna. 

 

I trzeci obszar - jest jakby z mojej perspektywy takie trochę paliwo rakietowe. To jest to, że w momencie kiedy mamy kanał na YouTubie w dowolnej branży, to możemy wykorzystywać to w pewien sposób - co tu dużo mówić - jako pretekst do tego, żeby robić takie, powiedzmy, kolaboracyjne nagrania z innymi specjalistami w danej branży, którzy np. robią coś, co nas w pewien sposób uzupełnia. Być może warto nawet rozważyć zrobienie odcinka ze swoją konkurencją, jeżeli ja mam jakiś, powiedzmy, zdrowy i sensowny pomysł, bo zamiast konkurencji się bać czy mieć wobec niej jakieś takie negatywne uczucia, to z mojej perspektywy lepiej z konkurencją współpracować i po prostu dobrze żyć. Bo w momencie jeżeli my i nasza konkurencja prowadzimy przemyślane działania w internecie, to nagle się może okazać, że OK, z jednej strony ze sobą konkurujemy, ale z drugiej strony nasze wspólne działania powodują, że ten tort, który jest do pokrojenia, on nagle rośnie, bo więcej osób zdaje sobie sprawę np. z tego, że moglibyśmy, powiedzmy, świadczyć dla nich pewnego rodzaju usługi. I jakby to są takie, powiedzmy, trzy obszary, które w mojej ocenie pozwalają bardzo łatwo dotrzeć po prostu do potencjalnych klientów, a tym samym do zarabiania większych pieniędzy. Bo o to chodzi.

 

Basia: 

 

To zacznijmy od kwestii organika. Bo powiedziałeś o tych trzech obszarach - organik, płatna reklama, plus crossy (jak ja to nazywam) - współprace partnerskie, które również mogą bardzo często, to co ostatnio od jednego naszego klienta usłyszałam, że zaczął publikować właśnie wideo i się okazało, że zaczął być zapraszany też jako prelegent w różnych miejscach, gdzie ma swoją grupę docelową, co jest bardzo fajne miejsce. Ja nawet wiem jak sami jak robiliśmy Wolves Summita czy inne wydarzenia, no to jak była jakaś osoba, która nie była być może bardzo zasięgowa, ale chcieliśmy sprawdzić, bo wiedzieliśmy, że może być wartościowe informacje - to jak się wypowiada, jak mówi, to YouTube był pierwszym miejscem. I tę osobę sprawdzaliśmy. 

 

Dobra, idąc do organika właśnie, czyli do organicznego znajdowania tych nagrań, na które większość ludzi stawia w pierwszym momencie i nawet nie myśli o tej płatnej reklamie, co jest zarąbistą metodyką - i do tego zaraz też przejdziemy.  Ale zacznijmy od tej kwestii organicznej. Bo na przykład wideo, które jest na YouTubie, te pierwsze miniaturki, to co widać, zupełnie się różni od tego, jak wyglądają wideo na wszystkich innych kanałach. Co twoim zdaniem jest tak jakby, na co przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę w takich miniaturach?

 

Adrian:

 

Uważam, że przede wszystkim warto, żeby była twarz osoby, która występuje. Bo twarz bardzo mocno skupia uwagę, tym bardziej jakby twarz, która albo patrzy w obiektyw, dzięki czemu mamy wrażenie, że ta osoba patrzy nam oczy, albo np. takie zrobienie sesji zdjęciowej, gdzie np. robimy różnego rodzaju, powiedzmy, ustawienia - np. pokazujemy coś jedną ręką, dwoma rękoma, do boku, do góry czy np. w dół - bo to też powoduje, że z automatu sterujemy wzrokiem naszego widza, który np. ma powiedzmy spojrzeć w to konkretne miejsce albo np. ma spojrzeć na tytuł. Więc na pewno powinna być twarz osoby występującej bądź np. być może jakiś taki element, który omawiamy, ale który jest bardzo mocno w miniaturce uwypuklony. 

 

Drugi element - jak najmniejsza ilość słów. No bo czasami jest tak, że ludzie próbują tych słów wrzucić znacznie więcej, bo chcą np. bardzo precyzyjnie sformułować o co w tym odcinku chodzi. Tylko że naszym zadaniem jest przede wszystkim przyciągnięcie uwagi, jeżeli chodzi o miniatury, a w momencie kiedy, powiedzmy, tych słów jest dużo, to powoduje że mając ograniczoną przestrzeń graficzną, to musimy z automatu zrobić mniejszą czcionkę. Mniejsza czcionka powoduje, że jeżeli jesteśmy tymi szczęściarzami, którzy mając powiedzmy 30 czy 40 lat wciąż mają bardzo dobry wzrok, to nie uświadamiamy sobie, że ktoś np. nie mając okularów być może nie rozczytałby tej czcionki i po prostu pominie tę miniaturkę. To jest taka jakby, być może, drobna rzecz, ale przeskalowana przez liczbę powiedzmy tam tych 20 milionów użytkowników w Polsce, to jakby to powoduje, że naprawdę spora liczba osób może tę miniaturę pominąć, więc warto zrobić tak, żeby tych słów było jak najmniej i żeby one były możliwie duże. I nawet jeżeli nam się wydaje, że to jest takie przaśne, jakieś takie chyba trochę zbyt nachalne, no to sprawa wygląda w ten sposób, że albo możemy się obrażać na reguły gry, jakie są na YouTubie, albo możemy zostać ich mistrzami i wykorzystywać je na swoją korzyść oraz na korzyść naszych potencjalnych klientów. No bo umówmy się, jeżeli prowadzimy biznes, to jesteśmy w procesie rozwiązywania problemów innych ludzi za pieniądze. I tak naprawdę naszym obowiązkiem jest, jeżeli robimy przede wszystkim dobrą robotę - zakładam, że widzowie, którzy to oglądają, to wszyscy robią dobrą robotę - więc jeżeli robimy dobrą robotę, to naszym obowiązkiem jest, żeby o tym się dowiedziało jak najwięcej osób, żebyśmy mogli im zwyczajnie pomóc.

 

Więc jakby na te dwa elementy przede wszystkim bym postawił. A jeżeli ktoś jest hardcore’owcem i nie ma problemu z jakimiś tam jechaniem po bandzie, to proponuję używać, powiedzmy, takich słów, które padają troszeczkę rzadziej w takich formalnych rozmowach biznesowych, typu np. można użyć zamiast słowa “pieniądz”, można użyć słowa “hajs”. Na przykład to słowo jeszcze potem zrobić w jakąś specjalną ramkę, podświetlić je, co już jakby jest mocnym wyjściem ze strefy komfortu dla większości ludzi, bo też trzeba pamiętać, że żyjemy w Polsce, gdzie jednak ludzie są troszeczkę mniej ekspresyjni niż np. w Stanach. Natomiast takie coś powoduje, że nasza miniaturka raczej nie przejdzie niezauważona. 

 

Basia:

 

To jest ciekawe, co teraz powiedziałeś, bo faktycznie wiele osób sobie myśli: “A, czy to nie jest zbyt potoczny żargon?”. Czy to nie jest tak, że ktoś od razu mnie do jakiejś szufladki włoży? Takie ocenianie się włącza tak naprawdę.

 

Adrian:

 

Tutaj dopowiem jeszcze taką jedną rzecz - że jeżeli mamy takie myśli w głowie, to takim wentylem bezpieczeństwa jest to, że można taką miniaturkę ustawić, a jeżeli np. w komentarzu nam ludzie zaczną dawać informację zwrotną, że: “Basia, nie wiemy, co bierzesz, ale musisz chyba to zmienić, bo chyba troszeczkę przesadziłaś i w ogóle” - to miniatura to nie jest rzecz stała, która jest przyspawana do filmu, tylko np. gdzie de facto można zmienić nawet po godzinie od publikacji, po pięciu minutach od publikacji, jeżeli jest taka potrzeba. Więc jeżeli okaże się, że nasz eksperyment został nietrafiony, bo nie doceniono naszego wykwintnego gustu graficznego czy słownego, to po prostu można to zmienić.

 

Basia:

 

A to, co powiedziałeś właśnie à propos tych miniaturek. To tutaj ja jestem ciekawa, bo tak obserwuję, że z jednej strony masz de facto na miniaturce zupełnie inne hasło, a zupełnie inny masz np. tytuł filmu, więc one się często od siebie zupełnie różnią. Więc jaka różnica jest właśnie, myśląc o algorytmie? No bo to, co powiedziałeś, ja to nazywam You have to play the game, czyli każda platforma - Facebook, YouTube - każda platforma ma swoje zasady. Jeżeli chcesz być mocny, to potrzebujesz znać te zasady i myśleć o strategiach działania, które są według zasad, które są stosowane przez daną platformę. Więc tutaj jakby domyślam się, że są inne zasady - bo tak jak powiedziałeś, ta miniaturka, ona ma zwrócić uwagę, ona ma spowodować, że osoba się zatrzyma, jak wyszukuje, to akurat w to kliknie. Więc jaka jest różnica pomiędzy tym, a faktycznie opisem i słowami kluczowymi?

 

Adrian:

 

Tutaj dotyknęłaś też bardzo ważnego tematu. Natomiast przez to, że go dotknęłaś, to w pewien sposób musimy dojść do króliczej nory, gdzie okazuje się, że tych tunelów jest troszeczkę więcej niż nam się wydawało, ponieważ tutaj musimy położyć nacisk na kilka aspektów. 

 

Po pierwsze, jeżeli chodzi o sam tytuł - bo w tytule warto się skupić na tym, co ludzie potencjalnie mogą wpisywać w wyszukiwarkę Google. I to możemy zrobić, powiedzmy, drogą dedukcji. Możemy to zrobić też drogą w taki sposób, że zlecamy np. zrobienie audytu agencji, która zajmuje się reklamami Google, żeby nam powiedziała: “Droga agencjo, proszę sprawdź mi, czego ludzie wyszukują np. w obszarze stomatologii estetycznej”. I powiedzmy taka agencja właśnie robi audyt i potem nam wysyła plik taki excelowy, pokazujący, że np. jeżeli chodzi o zrobienie powiedzmy nie wiem, licówek czy tam wybielania, czy czegoś tam innego - to jest tyle i tyle miesięcznych wyszukiwań. I ludzie np. wpisują taki konkretny zwrot. Potem de facto ten sam zwrot możemy użyć w naszym filmie na YouTubie, ponieważ wiemy, że ludzie z tego po prostu korzystają. A więc to jest kwestia tytułu. Czyli podpięcia się troszeczkę pod algorytm i to, co ludzie wyszukują. A jeżeli chodzi o miniaturę, to ważne jest to, żeby na miniaturze te słowa, które będą, one mają przykuć uwagę, ale - i tu jest bardzo cienka granica - one muszą i tak nawiązywać w sposób uczciwy do tego, co jest w filmie. Bo jeżeli przegniemy, przepraszam, pałę i zrobimy coś, co OK, krzyczy, przykuwa uwagę i powoduje, że ktoś wejdzie, to narażamy się na pewne niebezpieczeństwo. Ponieważ tutaj dochodzimy do tego, w jaki sposób YouTube pozycjonuje filmy i decyduje o tym, czy pokazać je większemu gronu osób, czy mniejszemu. W momencie jeżeli na miniaturce będzie coś, co przykuwa wzrok i zachęca do kliknięcia, ktoś wchodzi w film, ale w filmie jest o tym np. tylko 5 albo 10 sekund wzmianki, a my stwierdziliśmy, że to jest bardzo dobry taki punkt zaczepienia, catchy, taki klickbite, użyjemy tego na miniaturkę, no to ktoś np. zobaczy te 5-10 sekund, wewnętrznie poczuje się oszukany, bo sobie pomyślał: “Kurczę, wszedłem tutaj w zupełnie innym celu, a o tym było dosłownie dwa zdania. Wychodzę”. I to jest jakby dla algorytmu bardzo wyraźny sygnał, że twój film niezbyt dobrze zaspokaja potrzeby widza. Bo dochodzimy do tak zwanego miernika, który się nazywa watch time. Watch time - czyli jak długo ktoś spędza czas na twoim filmie. I w momencie kiedy np. powiedzmy mamy nagrany film 10-minutowy i ktoś wychodzi powiedzmy po 30 sekundach, to jest to sygnał, że ten film prawdopodobnie nie wpisał się w jego potrzeby i pomimo że miniaturka była OK i tytuł był OK, film jest chętnie klikany, ale jak ludzie z niego szybko wychodzą, to algorytm od razu dostaje sygnał, że: ”Aha, to tego filmu już nie powinienem za bardzo pokazywać innym podobnym ludziom, ponieważ po prostu wprowadza widza w błąd” - czego YouTube nie chce. Dlatego na miniaturce musi być zaadresowany element, który być może jest drugorzędny względem tego, co jest w tytule, ale jest wciąż uczciwy wobec widza, że ten odcinek faktycznie pokrywa to, co obiecaliśmy w miniaturce.

 

Basia:

 

To jest ciekawe, to co powiedziałeś, bo to właśnie jest związane z tym czego chce YouTube, chce żeby jak najwięcej ludzi tam siedziało i siedziało - żeby ta cała platforma im też, że tak powiem, się monetyzowała. A więc bardzo fajne połączenie tych wszystkich klocków, o których powiedziałeś i właśnie dający rezultat i im, i ich głównym użytkownikom, czyli tym, którzy oglądają rezultat użytkownikowi, który ogląda wideo. 

 

A powiedz mi, bo patrząc de facto na te trzy aspekty - jeszcze o jedną rzecz à propos szukania cię zapytam - bo dla mnie jakby z punktu widzenia myślenia, jak myśli przedsiębiorca i czego przedsiębiorca chce od tego YouTube'a. To jest zupełnie inna persona niż człowiek, który po prostu chce być youtuberem. Tylko wy też robicie i usługi, pomagacie ludziom, że tak naprawdę kanał jest waszą jedną z nóg, można powiedzieć. Bo pomagacie firmom właśnie wykorzystać YouTube w biznesie od pozyskiwania klientów, bardzo mocno pracujecie z przedsiębiorcą. A jednak jak popatrzysz de facto na takie osoby, które robią YouTube’a tak naprawdę for fun, jakieś takie tematy, które są bardzo tematami lekkimi itd., to tamte osoby się głównie monetyzują na sponsoringu, więc mają zupełnie inny model biznesowy, prawda? U was ten model biznesowy jest stricte związany z realną wartością, którą dostają klienci i przedsiębiorcy, którzy wchodzą w kanał dla siebie - po to, żeby pozyskiwać klientów, bo chcą z tymi wideo dotrzeć do jak największej liczby precyzyjnie wyselekcjonowanych osób.

 

Pokryliśmy temat tytułu, pokryliśmy temat miniatury, czyli te dwa kluczowe aspekty, jak to się łączy z tym aspektem watch time’u, czyli ile osób ogląda to. Jaka jest różnica pomiędzy tytułem a słowami kluczowymi, jeżeli chodzi o wyszukanie tytułu? To jest jakaś mikro różnica? Warto nad tym się pochylić czy to raczej jest jakiś taki aspekt, który... raczej trzeba tylko patrzeć na same słowa kluczowe, których używają osoby plus odpowiednio je zagnieździć w tytule?

 

Adrian:

 

Z mojej perspektywy to jest bardzo istotne pytanie - takie już troszeczkę techniczne. Często ludzie nas o to pytają. Natomiast tutaj trzeba być bardzo ostrożnym w udzieleniu odpowiedzi, ponieważ tak jak osoby odrobinę bardziej zorientowane w temacie pewnie doskonale wiedzą, że ani Google, ani YouTube, nie zdradza tego, jak działa algorytm, w jaki sposób co jest brane pod uwagę, co jest rankingowane. A i tak naprawdę pewne informacje, które krążą w branży, one często są wynikiem tak naprawdę metod prób i błędów w obserwacji i eksperymentów. Niemniej to, przed czym przestrzegam, bo czasami jest tak, że po prostu... mam wrażenie, że niektórzy ludzie, którzy publikują na YouTubie, że podczas publikacji się spieszą. I starają się… jakby robią ten tytuł, w opis filmów stawiają tylko link, jeżeli chodzi o tagi, wstawią powiedzmy dwa czy trzy słowa kluczowe - i to jest koniec. I to z mojej perspektywy jest ogromne utracenie potencjału, bo nawet jeżeli nie wiemy, jak algorytm działa, to skoro on nam daje pewne narzędzia, stwarza pewne możliwości, to wykorzystajmy je na maksa. 

 

I teraz tutaj można zrobić to w dwojaki sposób. Jeżeli chodzi na przykład o tagi, to można użyć wtyczki, która się nazywa Tube... albo Fit IQ?? która nam podpowiada, jakie słowa kluczowe powinniśmy użyć w kontekście tego konkretnego filmu - np. na podstawie tytułu, który napisaliśmy albo np. na podstawie właśnie opisu, który już został stworzony. Natomiast jeżeli chodzi o opis to z mojej perspektywy przede wszystkim trzeba zrobić kilka elementów. Po pierwsze - w pierwszych trzech linijkach, które są przed rozwinięciem dalszej części tekstu, trzeba wsadzić najważniejsze informacje, które jakby z automatu od razu rzucają się w oczy. I to może być, powiedzmy, przekierowanie na naszą stronę lądowania gdzie np. zachęcamy właśnie do wspomnianego, powiedzmy, e-booka albo do zapisu na jakiś nasz webinar czy zrobienie jakiejkolwiek innej akcji, która powoduje, że tego widza nie wypuszczamy po prostu tak łatwo z rąk. Skoro już obejrzał ten film, zszedł niżej, czyli prawdopodobnie jest zainteresowany tym, co oferujemy bądź tym, co przekazujemy, żeby powiedzmy przeszedł dalej, czy zapisał się na nasz newsletter, czy dołączył do naszej grupy na Facebooku. Więc warto jest te pierwsze trzy linijki zapełnić jakimiś takimi ważnymi elementami. A dalszą część tekstu - warto, po pierwsze, te 5000 znaków wykorzystać w całości, ale po drugie, też go odpowiednio sformować. Czyli nie wstawić takiego jednego bloku tekstu, gdzie jest linijka pod linijką drobnym druczkiem, gdzie znowu, przypominam, niektórzy ludzie już mają po prostu słabszy wzrok i mogą tego drobnego druczku nie rozczytać, więc warto jest po prostu robić po prostu zwyczajne entery między poszczególnymi akapitami po to, żeby to było dużo bardziej przejrzyste i dużo bardziej czytelne. Więc to jest drugi element.

 

Czy coś jeszcze tutaj wymaga dodania? To, o czym wiele osób zapomina, to też warto wykorzystać - czyli sekcja komentarzy. Komentarze nie są tylko i wyłącznie dla naszych widzów. Komentarze są również dla nas. W sensie takim, że jeżeli np. wykorzystaliśmy te pierwsze trzy linijki tekstu w sekcji opisu, to w komentarzach możemy sami dodać komentarz z jakąś istotną informacją i ten komentarz przypiąć u góry, co powoduje, że nawet jeżeli pod tym widzowie będą cokolwiek komentowali, to nasz komentarz i tak będzie jako pierwszy.

 

Basia:

 

Jest widoczny.

 

Adrian:

 

Dokładnie tak. Więc w opisie filmu, w tych trzech pierwszych linijkach, możemy poprosić albo zachęcić do jakiejś ważnej rzeczy a w komentarzu możemy np. zachęcić do rzeczy, która jest też dla nas ważna, ale już nie tak bardzo, jak np. ta w opisie. I dzięki temu w pełni wykorzystujemy tak naprawdę tę przestrzeń do tego, żeby tych widzów, którzy, bądź co bądź, na YouTubie są anonimowi, nie wiemy za bardzo, kto jest po drugiej stronie - żeby ich po prostu potem przekierować na kolejne kanały komunikacji, dzięki czemu potem możemy skorzystać po prostu dużo, dużo bardziej na publikacji naszych filmów.

 

Basia:

 

Tutaj poruszyłeś bardzo ważne kwestie, bo faktycznie te niuanse mają gigantyczną różnicę. Ja jestem ciekawa… no bo wiem, że pomagacie osobom w otwieraniu ich kanałów, pomagacie dużej liczbie przedsiębiorców zrobić to dobrze i zrobić to właściwie. Jeżeli ktoś chciałby takiej waszej pomocy, z czego mógłby skorzystać? W jaki sposób pomagacie przedsiębiorcom otwierać takie kanały, żeby faktycznie byli w stanie pozyskiwać dużą liczbę klientów i być, moim zdaniem, bardziej konkurencyjni na rynku de facto? Więc jakie są możliwości skorzystania z waszych rozwiązań i gdzie takie osoby mogłyby się z tobą skontaktować?

 

Adrian:

 

  1. To tutaj mogę zaproponować de facto trzy poziomy, które różnią się poziomem zaangażowania z naszej strony przede wszystkim oraz oczywiście ceną (rzecz jasna). Natomiast jeżeli chodzi o kontakt do nas, to najlepiej pisać na kontakt@przygodyprzedsiębiorców.pl. Ktoś, kto napisze na ten adres, to wierzcie mi, na praktycznie wszystkie e-maile odpisujemy, chyba że jakiś e-mail jest turbo dziwny, to wtedy robimy po prostu screena do folderu. Oczywiście żartuję. Odpisujemy praktycznie na wszystkie e-maile. 

 

I te trzy poziomy, o których mówiłem, to to wygląda mniej więcej w ten sposób, że pierwszy poziom to jest możliwość kupna naszego kursu online pod domeną youtubewbiznesie.pl, gdzie właśnie pokrywamy różnego rodzaju elementy, jak nagrywanie, montaż, publikacja, dystrybucja. Pokazujemy, w jaki sposób ułożyć właśnie strategię pod swój kanał YouTube. To jest pierwszy poziom.

 

Drugi poziom to jest możliwość skorzystania jeszcze - bo w sumie nie wiem, jak długo to będzie dostępne z uwagi na to, że to angażuje bezpośrednio nasz czas, a my raczej idziemy w kierunku produktów i usług, które możemy maksymalnie zautomatyzować, ponieważ chociażby postrzegając was jako wzór automatyzowania biznesów i wychodzenia samemu z biznesu i potem patrzenia na wszystko z góry - to raczej dążymy do tego, żeby z tego biznesu być za jakiś czas wypiętym aniżeli wciąż w procesie, co czasami powoduje, że człowiek jest wąskim gardłem. A ja nie chcę być wąskim gardłem, absolutnie. Więc drugi element to jest właśnie consulting, gdzie skupiamy się bardzo mocno i bardzo dokładnie na konkretnym kanale YouTube, na konkretnych potrzebach klienta. I tutaj akurat są potrzeby bardzo różne - bo przychodzą do nas klienci, którzy już mają swój kanał YouTube, który np. prowadzi im ich pracownik albo jakaś zewnętrzna agencja i chcą żeby ktoś świeżym okiem spojrzał na pewne elementy, których oni być może nie widzą, bo to nie jest ich obszar ekspertyzy. Drugą grupą klientów wywarła Consulting. Są ludzie, którzy dopiero chcą założyć kanał YouTube i wychodzą z takiego założenia, że podobnie jak powiedzmy przy budowie domu wolą ten proces oddać komuś, kto od samego początku zaprojektuje zrobienie fundamentów ścian dachu żeby to wszystko było tak jak należy.

 

Zamiast samemu chwytać łopatę i te fundamenty kłaść. Możemy pewnych elementów nie dostrzec i potem to się może skończyć tym, że w przypadku budowlanki to będzie katastrofa. W przypadku akurat YouTube'a to po prostu będzie przepalony czas, pieniądze i frustracja, co też, umówmy się, nie jest za bardzo przyjemne.

 

Zatem powiedzmy sobie: są 2 główne grupy klientów na konsulting.

 

Trzecim elementem jest usługa, którą rozwijamy całkiem od niedawna. Jesteśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni tym, jak przedsiębiorcy reagują i wydaje nam się, że była dość duża potrzeba na rynku, której nikt za bardzo nie zaadresował, bo to też nie jest aż takie łatwe.

 

A przez to, że to nie jest łatwe, to chyba tym bardziej się tego podejmujemy, bo tak lubię łamigłówki biznesowe i to jest akurat kwestia prowadzenia kanałów YouTube dla innych przedsiębiorców. Wtedy zajmujemy się praktycznie wszystkim, czyli nagrywanie, montaż, publikacja, dystrybucja, płatna promocja, a jedyną rzecz, którą musi zrobić przedsiębiorca, to jest usiąść przed kamerą i powiedzieć to, co wcześniej sobie przygotował. To też jest wedle do naszych wskazówek. Nie każdy ma talent humanistyczny, żeby usiąść i napisać angażujący scenariusz pod odcinek YouTube, który spowoduje, że ludzie będą po prostu udostępniać film na lewo i prawo tworząc virala.

 

A więc jakby tę potrzebę również pokryliśmy, pokazując, w jaki sposób można w prosto i efektywnie napisać scenariusz po to, żeby to zajmowało to jak najmniej czasu, żeby potem ten przedsiębiorca mógł pewnego dnia po prostu usiąść przed kamerą, nagrać cztery odcinki i zapomnieć o sprawie na kolejny miesiąc.

 

Basia:

 

Super! 

 

Cieszę się, że macie tyle możliwości i tyle opcji na różnych poziomach, że zarówno osoby, które dopiero początkują i chcą zacząć od mniejszej inwestycji, mogą skorzystać np. z kursu, a z drugiej strony, jeżeli ktoś faktycznie chce opcję: “zrób dla mnie wszystko”, to również taką opcję macie w limitowanej wersji. Jeżeli faktycznie bierzecie to pod uwagę, to lepiej dla nich.

 

Powiedziałeś jeszcze bardzo fajną i bardzo ważną rzecz. Zrobiłeś to wcześniej w swojej wypowiedzi i teraz też do tego nawiązałeś, a propos tego, co się dzieje po tym YouTube. Dla mnie np. YouTube zarąbistym miejscem do budowania swego wizerunku i budowania zaufania. Jest takim pierwszym etapem budowania zaufania.

 

Po tym video opisując opisy, wspomniałeś też o lejkach, gdzie można w wiele miejsca osoby zaprowadzić.

 

Ja tylko tutaj chciałam dodać jeden komentarz, że z naszego doświadczenia, ja patrzę na YouTube jako świetne miejsce, które może nie tylko dawać bezpośrednio: "wypełnij formularz i skontaktuj się ze mną", ale też można klienta zabrać do właśnie takiego lejka i całej tej automatyzacji, o której wspomniałeś, czyli w proces gdzie przechodzimy do kolejnych etapów pobrania kontaktu, a dopiero potem do zaproszenia do sprzedaży. To może też być bardzo fajnie zautomatyzowane. Może to też być świetny początek, który będzie posiadał już ten koszt pozyskania klienta, jeszcze będzie bardziej zmniejszony w tym całym lejku sprzedażowym.

 

Na sam koniec chciałabym Ci zadać jeszcze jedno pytanie, które uważam, że pomimo tego, że wielu przedsiębiorców słuchających nas może myśleć: “Dobra, super pomysł. W sumie nawet widzę pomysły i tytuły, o których mógłbym mówić. Widzę nawet przypadki klientów, którzy mogliby się wypowiadać o tych referencjach, ale co zrobić, jeżeli ja się panicznie boję kamery? Jeżeli mam stracha?".

 

Ja sama sobie przypominam siebie, jak wiele lat temu pierwszy raz siadałam przed kamerą i pomimo tego, że naturalnie jestem bardzo ekstrawertyczną osobą i pewną siebie to i tak mnie to też stresowało.

 

Co byś doradził takim osobom?

 

Adrian:

 

Tutaj bym pokrył kilka elementów.

 

Przepraszam, ale takie są realia, więc jeżeli ktoś się pogniewa, to wybaczcie, ale tutaj moim zadaniem jest Wam pomóc, a nie używać jakichś ładnych różowych i pluszowych słów, żeby przypadkiem nikogo nie urazić.

 

Jest pewna różnica między kobietami a mężczyznami, jeżeli chodzi o występowanie przed kamerą. Tak wynika przynajmniej z naszych dotychczasowych doświadczeń.

 

Mężczyzna, jeżeli jest w miarę ogolony i ma wyprasowaną koszulę albo nawet wyprasowaną i czystą koszulę, to już jest spoko. On może przed kamerą występować. Natomiast jeżeli chodzi o kobiety, to kobiety patrzą na ogromną ilość elementów, np. jak układają się moje włosy, czy mój makijaż jest ok, czy przez makijaż moja twarz jest bardziej pociągła, czy bardziej okrągła, jaką powinnam mieć biżuterię podczas takiego nagrania, czy powinnam mieć głębszy dekolt, może nie powinnam mieć w ogóle dekoltu, a może w golfie powinnam siedzieć, czy moje ubranie powinno być gładkie, w dużą kratkę, czy w małą kratkę...

 

To są rzeczy, które mogą się wydawać mężczyznom trywialne.

 

Natomiast z mojej perspektywy trywialne nie są, ponieważ umówmy się, że dla kobiet aspekt wizualny po prostu jest często istotniejszy aniżeli dla mężczyzn.

 

Tutaj mówię o tym dlatego, że żeby zminimalizować ten stres związany z występowaniem przed kamerą, warto zrobić kilka pierwszych nagrań trochę do szuflady. W taki sposób, że po prostu podchodzimy do tego nie na takiej zasadzie, że: "Ok, dobra! Od razu robię próbę generalną, którą zobaczą wszyscy!", tylko nagraj pierwszych kilka wideo po to, żeby potem samemu ocenić, jak na tych filmach się prezentujesz.

 

Na tym radzę nie kończyć, ponieważ każdy z nas ma wewnętrznie bardzo surowego sędziego, który potem będzie Ci szeptał do ucha: "ale dziwnie brzmisz, ale dziwnie wyglądasz w tej kamerze, chyba się do tego nie nadajesz".

 

W momencie, kiedy mamy takie nagranie z szuflady i nawet je obejrzymy, a potem wyślemy to, do powiedzmy naszych znajomych, którzy wiemy, że nie tylko potrafią być mili, ale również szczerzy i oni nam faktycznie powiedzą, jak się prezentujemy przed kamerą, to w mojej ocenie ich opinia jest dużo bardziej wiarygodna niż nasze wewnętrzne odczucia. Niezależnie od tego, jak bardzo byśmy się starali i czy naszym nauczycielem pod kątem aktorstwa i występowania przed kamerą byłby Robert De Niro to i tak nasz pierwszy odcinek będzie gorszy od 10.

 

Nieważne jak bardzo byśmy pracowali z logopedą, trenerem śpiewu czy kimkolwiek innym, to i tak nie dorówna to po prostu praktyce, która metodą prób i błędów pozwala nam ten warsztat cały czas szlifować.

 

Kiedy nasi szczerzy znajomi powiedzą nam, że jest ok, to jest to moment, który w mojej ocenie można taki film opublikować.

 

Trzeba pamiętać, że aspekt wizualny to jest jakby jeden element. Druga sprawa, nawet chyba według mnie dużo ważniejsza, to jest to, że żebyśmy poprosili naszych znajomych nie tylko o to, żeby oni ocenili, jak przed kamerą wyglądamy, ale przede wszystkim, żeby ocenili czy to, co my mówimy, jest zrozumiałe, bo w efekcie często stresu ludzie uciekają w żargon. Zasłaniają się tymi trudnymi ekwilibrystycznymi słowami, ponieważ mają w pewien sposób nagle zblokowany pałac pamięci w swojej głowie i nie potrafią lekko tłumaczyć pewnych spraw, które normalnie klientowi przy herbacie czy przy kawie tłumaczą bez żadnego problemu.

 

To jest też bardzo istotne, żebyśmy poprosili naszych znajomych, żeby w ogóle powiedzieli: "Ej czy Ty rozumiesz, co ja tam powiedziałam? Czy nie rozumiesz totalnie nic?". Jeżeli wtedy znajomi mówią, że wypadamy dobrze plus to, co mówimy, jest zrozumiałe — można iść dalej.

 

Kolejny element, do którego zachęcam, to skorzystanie z promptera. Są dwie obawy, które mają ludzie. Po pierwsze to im nagranie się wydaje takie nienaturalne takie sztuczne. Mówią do siebie, że nie będą używać promptera i będą mówić z głowy. Potem najczęściej wygląda to w ten sposób, że ktoś nagrywa te pierwsze odcinki i kiedy widzi, że pod wpływem stresu ma korzystać ze swojej pamięci, to go to tak drenuje energetycznie, że najczęstszą reakcją, którą ja potem słyszę po tych pierwszych nagraniach bez promptera, jest: “Dobra, dawajcie prompter”. To już jest tak typowa i powtarzalna reakcja, że ja po prostu wiem, że to się wydarzy w większości przypadków. A prompter dla tych osób, które nie wiedzą, to jest taka specjalna skrzynka, którą się nakłada na nasz aparat czy na inną kamerę, której używamy, która wyświetla tekst na przezroczystej szybie, dzięki czemu patrząc cały czas w obiektyw, czytamy go. Nie musimy się martwić, że czegoś zapomnimy tylko ewentualnie, jak się przejęzyczymy, to zawsze możemy lekko przesunąć z powrotem do góry tekst i po prostu przeczytać raz jeszcze.

 

To, do czego zachęcam, korzystając z promptera, to żeby mrugać. Często jak udzie używają promptera, to po prostu patrzą cały czas w obiektyw, w ogóle nie mrugając, bo nie chcą, żeby umknęła im chociaż jedna linijka tekstu.

 

To jest coś, co powoduje, że jak ktoś ma jakieś doświadczenie tak, jak ja to ja widzę, kiedy ktoś czyta z promptera, czy też nie, ale 99% ludzi w ogóle nie widzi różnicy. Jeżeli mamy do wyboru prompter bez stresu versus jechanie z pamięci ze stresem to dla mnie wybór jest oczywisty.

 

Basia:

 

Adrian, ja ci bardzo dziękuję za doświadczenie, bo całą masę naprawdę wartościowych treści dzisiaj nam przekazałeś i praktyki, którą zbierałeś lata, a cały czas się uczysz i cały czas jeszcze coraz to nowsze rzeczy zdobywasz, więc mam nadzieję, że to nasza nieostatnia rozmowa.

 

Ja ci bardzo dziękuję.

 

Adrian:

 

Ja również dziękuję za zaproszenie. Było mi bardzo miło.

 

Mam takie przekonanie i poczucie, że jeżeli chociaż jedna osoba dzięki temu materiałowi pójdzie w kierunku YouTube'a i na tym skorzysta finansowo, to po prostu zróbcie coś dobrego z tymi pieniędzmi dla siebie, ale też na jakieś cele charytatywne, gdybyście przeznaczyli jakiś drobny procent, powiedzmy, na moją prośbę to będę bardzo wdzięczny.

 

Kłaniam się nisko i dziękuję.

 

Basia:

 

Ja również jeszcze raz dziękuję. 

A do Was mam prośbę, abyście napisali poniżej w komentarzach, co dla Was z dzisiejszego odcinka było najciekawsze i co zdecydowanie otworzyło Wam oczy i czujecie, że będziecie mogli wykorzystać w swoich własnych biznesach.